Jednak koszmar znowu się pojawił.
Sen Kovu
Kiara właśnie rodziła, a lew nie wiedział co ma robić. Biegał spanikowany, aż nagle rozległa się pisk, lwica urodziła lwiątko, jednak drugie było martwe, a sama Kiara także odeszła. Wtedy Kovu się znowu obudził.
Teraz tylko Kiara rodziął na prawdę! Kovu jednak nie zaczął panikować, tylko obudził Simbę, który spał kilka grup dalej.
- Simbo, biegnę po Rafikiego, ty pilnuj Kiary! - wydyszał i pognał ku wielkiemu baobabowi.
Simba czekał przy córce, starając się jej pomóc. Niedługo obudziło się cało stado. Sarabi, Diku, Dwala, Naanda, Nala, Dotty, Spotty, Scfurry, Sarafina, Umekunda, Kula, Tama i Chumvi otoczyli Kiarę, która niespodziewanie szybko wydała na świat potomstwo.
Pierwsze lwiątko było rude i było także samiczką. Urodziła się bez problemów.
- Kovu, nazwijmy ją nadzieja. Jak to będzie Rafiki?
- Nadzieja to Asha.
- O nie! - zawołał lew - Ona nie może otworzyć oczu, Rafiki, zrób coś!
- Spokojnie młody królu, ona otworzy za kilka dni.
Wtedy Kiara zaczęła wydawać na świat kolejne lwiątko. Te już miało kłopoty z funkcjonowaniem, tylna lewa łapa był zgięta i być może zostanie tak na zawsze.
- Jakie podobne do ciebie, tato! Rafiki, czy to chłopiec?
- Nie, to dziewczynka.
- Kiaro - powiedziała Nala -twój ojciec nazywa się Simba, czyli lew, sokoro wasza córka jest do niego podobna, może nazwiecie ją lwica?
- Tak! To świetny pomysł! - powiedział Kovu - Rafiki, jak jest lwica?
- Lwica to Leah.
- Cudnie!
Jednak zaczęły się poważne kłopoty, Kiara ledwie łapała oddech. Małe lwiątko stworzyło wiele kłopotów. Kiedy było po wszystkim lwica spojrzała na najmłodsze. Jednak ono się nie ruszało. Kiara ze smutkiem położyła głowę przy ciele lwiątka i zapłakała.
- To wszystko przeze mnie! - krzyknęła - Gdybym nie była taka głupia i gdybym nie wchodziła do gejzeru nie miałabym chorych córek, a najmniejsze dziecko by żyło!
Jednak mała kuleczka poruszyła się. Wszyscy spojrzeli na nią z nadzieją, a wtedy ukazały się małe, zielonkawe oczka.
- To źródło życia! - zawołał Kovu - Jak to jest Rafiki?
- To Chanzochamaisha - odpowiedział pawian, łamiąc sobie język.
- A samo źródło? - zapytała Nala.
- Koda.
- Więc księżniczki Asha-nadzieja, Leah-lwica i Koda-źródło. Cudnie imiona!
Super ale tym razem kazde lwiatko moze byc dobre bo znudzilo mi sie to ze Asha jest zla co ona ci zrobila . To przez kode leah Zleciala
OdpowiedzUsuńPrawda ;)
UsuńJak ktoś by mógł to proszę by był obrazek porodu kiary.
UsuńPozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńEj, zrób jeszcze kilka takich opowiadań o Kiarze i Kovu… Gud gud
UsuńNoo popieram👍
Usuń
OdpowiedzUsuńJakie piękne, uwielbiam rozdziały o narodzinach.
Mała Asha jest taka słodka! :)
Śliczne lwiątka :-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisane. Bardzo podobał mi się post, czekam na następny. :) Zapraszam http://zycielwicyrachel.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.